Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/922

Ta strona została przepisana.

aprzygotowują pokolenie te tajemnicze mnichy, któych reguły nikt nie zna, a których zwierzchnik w Rzymie.
— Ah! co za obrzydłe... a nawet niedorzeczne wyrachowanie! — zawołałem. — Wszakże wczoraj dopiéro widzieliśmy jakiéj zgrozy dopuścić się moą nieszczęśliwi złą nauką zbłąkani.
— Mój kochany synu, gwałt niebardzo przeraża... bo go krwią stłumić można... ale daleko bardziéj przerażają pojęcia, których ani żelazo ani słów dosięgnąć nie mogą... I na nieszczęście, wyznać należy, że częstokroć sami rodzice przyczyniają się mimo wiedzy do tak nieszczęsnego zaniedbania dzieci... A jednak, jeżeli ojciec cywilnie odpowiedzialnym jest przed społecznością za błędy jakie dziecko jego aż do pewnego wieku popełniać może... dlaczegóżby ten sam ojciec nie miał być również, moralnie i cywilnie, odpowiedzialnym za ciemnotę swojego syna... za ciemnotę, to źródło wszelkiego złego... i za nędzę?
— W rzeczy saméj, — odrzekłem Klaudyuszowi Gérard, — byłoby to bardzo słusznie.
— Niestety! biédny mój synu... wieleż to jest słusznych rzeczy na świecie... a nikt nie myśli o przyznaniu im téj słuszności? Zaiste, w niektórych krajach, ojciec który nie posyła dzieci swoich do szkoły ulega pieniężnéj karze... Środek ten ma swoję dobrą stronę; nieraz bowiem surowością do do-