— Nie rozumiem pana, — coraz bordziéj zdziwiony rzekłem.
— Tego tylko żądam po tobie — mówił znowu Klaudjusz — abyś pamiętał na to co o matce Reginy powiedziałem... Być może iż przyszłość wyjaśni ci znaczenie słów, teraz niezrozumiałych dla ciebie. Atoli, wracając do Reginy, kochany mój synu, powtarzam że jest to cudownie piękna dziewica, dumna znakomitością rodu i pochodzenia, że ma charakter śmiały, i serce szlachetne. Te zaś wrodzone przymioty, ta wyższość stanowiska społecznego i majątku, są to nieprzebyte zawady między tobą a Reginą. Kochaj ją zatem jak dotąd kochałeś, niewidzialny dla niéj... i nieznany. Pomnij zawsze na niezmierzony przedział który cię od téj dziewicy odłącza, i niech ona, niby świetna gwiazda wiedzie cię przez całe twe życie po drodze dobrego... Ilekroć imię się ciebie niecna pokusa, przywołaj myślą dumne i piękne oblicze Reginy, a zarumienisz się twych nieszczęsnych dążności... Tak to, mój synu, uwielbiamy, czcimy Bo czujemy że nas w dobrem utrzymuje... obawiamy się Go, skoro po złéj drodze chodzimy; a jednak któż z nas widział Go... któż z Nim miał stosunki?... Takim więc niech będzie wpływ Reginy na tee moralne życie.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |