ka dni. Wtedy, drogi mój synu, jakaż to będzie dla nos radość... dla nas co ją tak mało znamy...
— Ah! mój przyjacielu, gdybyś był chciał... nigdybym cię nie opuszczał... byłbym i nadal podzielał prace twoje...
— Nie, nie, mój synu... przyszłość moja nie powinna być twoją... dla ciebie otwiera się stosowniejsze miejsce... byłoby więc nierozsądnie gdybyś je odrzucił; nigdy bowiem nie znajdziesz życzliwszego opiekuna nad pana de Saint-Etienne. Utrzymuje, że zaciągnął względem mnie wielki dług wdzięczności, bo wiesz że dwa lata temu zamek jego od rabunku ocaliłem.
— Być może, że nawet i życie jego... a to z wielkiém narażeniem własnego, mój przyjacielu...
— Prawda... wreszcie oprócz kilku elementarnych książek dla mojéj szkoły, nie przyjąłem od niego żadnego dowodu wdzięczności... sądził więc że znalazł nakoniec sposób wywdzięczenia się. Zajmuje obecnie znakomite stanowisko w Paryżu. Potrzeba mu człowieka uczciwego i pewnego, któremuby mógł się powierzyć; pisał do mnie, ofiarował mi miejsce przybocznego sekretarza, i z góry już przyjmował wszelkie warunki... Odmówiłem.
— Odmówiłeś dla siebie, mój przyjacielu, ale przyjąłeś dla mnie...
— Bom przewidział że to stanowisko zaszczytném będzie dla ciebie; zaręczyłem za ciebie, jak za
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/933
Ta strona została przepisana.