Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/948

Ta strona została przepisana.

Protektor mój, którego winienem był ojcowskiéj dobroci Klaudyusza Gérard, opłacił podróż i wydatki na przyzwoite opatrzenie moje.
Myśl, że będę mieszkał w Paryżu... do którego wzdycha tylu innych na prowincyi żyć zniewolonych, dla mnie nie miała tyle zajmującego powabu, ile by się można było spodziewać... Przeciwnie, myśląc li tylko o Klaudyuszu Gérard, czułem już jakby osamotnienie serca i ze smutkiem i żalem a nawet z bojaźnią prawie zbliżałem się do stolicy.




4.
Poszukiwania.

Za przybyciem do Paryża, wprost z dyliżansu przesiadłem się zmojém zawiniątkiem do piérwszego lepszego fiakra i kazałem się zawiezć na ulicę Mont-blanc Nro 90 do P. de Saint-Etienne, przyszłego protektora mojego, bo tak mi wskazywał adres na rekomendacyjnym liście od Klaudyusza Gérard, była blizko trzecia po południu kiedy stanąłem przed okazałym domem.
Zdziwiłem się ujrzawszy w bramie kilka grup żywo rozmawiających z sobą, gdy tymczasem służba jak błędna tu i owdzie po dziedzińcu biegała.