Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/950

Ta strona została przepisana.

— To zapewne fałsz, że pan de Saint-Etienne został tknięty apopleksją, i niezawodnie kłamliwą tylko rozsiano pogłoskę?
— Jakto, pogłoskę, mój panie? ależ na nieszczęście to aż nadto istotna prawda... Przed godziną, na własne oczy widziałem jak sprowadzono ciało pana de Saint-Etienne jego własnym powozem... Ah! wielkie to nieszczęście dla jego rodziny...
— O! bardzo wielkie, — mimowolnie zawołałem; ah... jest jeszcze zapewne jakaś nadzieja? dodałem.
— Żadnej, mój panie, żadnéj niemu już nadziei.
Przypadek ten zdarzył się dzisiaj rano, o dziesiątéj, w biórze ministerstwa spraw wewnętrznych, gdzie się pan de Saint-Etienne znajdował. Rozumie się że posyłano po najpierwszych lekarzy... ale...
Osoba ze mną rozmawiająca zamilkła. Nagle powstał ruch między grupami, bo zdyszały lokaj, przybiegając z ulicy, zawołał do swojego kolegi z którym przed chwilą rozmawiałem, a który stał niby na czatach:
— Otóż i pani nadjeżdża... widziałem powóz...
Na te słowa, drugi lokaj czemprędzéj wbiegł na gankowe schody. Prawie natychmiast, jakiś osiwiały staruszek, wyszedł z dolnego mieszkania ocierając łzami zalane oczy; postąpił ku bramie, przez chwilę czekał na progu, zkąd zapewne dał znak po-