Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/962

Ta strona została przepisana.

dnéj głupiéj dziewczyny która tu z nim żyła, a mojemu siostrzeńcowi wybił dwa zęby, za to że biedak użalił się, iż mu musi w nocy drzwi otwierać... Właściciel musiał wezwać siły zbrojnéj nim tego zbójcę ztąd wyrzucił, a łotr ten zajmował najpiękniejsze pokoje na pierwszém piętrze! Ha włoski rozbójniku!... czekajno, ja ci tego nie zapomnę...
Ciągłe sprzeczności. Wspomnienia jakie Bamhoche pozostawił w tym domu, a pochwały odźwiernego; powierzchowność tego mieszkania, a wspaniały dom w którym byłem przed chwilą — jakże to wszystko z sobą pogodzić? złudzenia o jego teściu, hiszpańskim grandzie, o bogatém małżeństwie, w które czas jakiś wierzyłem, znikły jak sen; wstydziłem się żem tych wszystkich bezczelnych baśni o przyjacielu dziecinnych lat moich od razu należycie nie ocenił.
Niezbyt skory do dalszéj rozmowy, spytałem téj kobiéty:
— A nie mogłabyś mi pani wskazać gdzie kapitan obecnie mieszka?
— Nie jestem pańską służącą, — grubiańsko odpowiedziała mi, — szukaj pan tego rozbójnika, gdzie sam zechcesz.
Ta odpowiedź przeraziła mię, bo jedyną, ostatnią nadzieję pokładałem w Bambochu. W jakiemkolwiekby się znajdował położeniu, tyle byłem pewny siebie iż nie lękałem się zgoła jego szkodliwe-