go wpływu; wreszcie zbyt ufałem jego przyjaźni, i rozsądkowi, iżbym wątpić mógł, żebym za jego przyczynieniem się nie wybrnął z ostateczności, w któréj się znajdowałem.
Właśnie chciałem powtórzyć moję prośbę aby przecież wywiedzieć się u téj kobiéty o pomieszkaniu Bambocha, gdy nagle zmieniając myśl, zawołała:
— Jednak powiem panu gdzie mieszka... bo jak się pan z nim zobaczysz, oświadczysz mu że tu o nim pamiętają, że go często wspominają; uprzedzisz go pan zarazem że gdyby tu przyszedł na swoje nieszczęście, to go przyjmiemy jak należy siłą zbrojną i kommissarzem; niech nie myśli że się bojemy jego wielkich rąk i zbójeckiej miny!
— Chciéjże pani tedy powiedzieć mi nakoniec gdzie mieszka, — rzekłem zniecierpliwiony.
— Otóż! kiedy się ztąd wyprowadzał, rzekł bezczelnie iż gdyby tu przyszły do niego zaproszenia do dworu... do dworu! no proszę pana... czy taki łotr bywa u dworu, albo gdyby mu kto przysłał worki ze złotem, lub szkatułki z brylantami (czego to mu się chce...) żeby mu te zaproszenia i pieniądze przysłać do rogatek de la Chopinelle na przesmyk lisa, pod N. 1.
— Dziękuję pani — rzekłem szybko odchodząc, z obawy abym nie zapomniał tego adresu, a zaraz go powtórzyłem woźnicy.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/963
Ta strona została przepisana.