Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/973

Ta strona została przepisana.

siedziałem, i wtedy postrzegłem że się chwieje na nogach, wodząc wkoło błędnym, pijanemu właściwym wzrokiem.
Przypadkiem, czy też umyślnie, po niejakiém wahaniu się, zmierzył ku mojéj stronie, a lubo oprócz mojego żaden stół nie był zajęty, usiadł po mojéj prawéj ręce.
Usiadł zaś ciężko, jakby mu nogi posztywniały; przez chwilę ani się ruszył, wreszcie zdjął kaszkiet i sądząc zapewne że go kładzie na zajmowanéj przez nas ławce, spuścił go na moje nogi.
Przez wrodzoną mi uprzejmość, a raczéj przez wzgląd na stan tego człowieka, podjąłem jego kaszkiet i położyłem na ławce. Nowy mój sąsiad postrzegł to... wtedy, mile i z wszelką uprzejmością pochylając się ku mnie, rzekł:
— „Po tysiąc razy przepraszam pana za jego trudy, nieskończenie wdzięczén jestem za jego uprzejmość.“
Nigdy w życiu najmniejszego nie miałem pojęcia o tak zwanym wielkim świecie; lecz jakby instynktowo poznałem że człowiek z wielkiego świata nie byłby się inaczéj wyraził, i że ukłon i giest nacechowane były najwytworniejszą grzecznością.
Rzecz szczególna! przez chwilę w któréj ze mną rozmawiał, z twarzy jego znikła powłoka ponuréj obojętności, a osiadł na nim wyraz czarowny wdzię-