Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/986

Ta strona została przepisana.

przyjąć tak niezwyczajngo wynagrodzenia, rzekł do nieznajomego:
— Czy pan wiesz, żeś mi dał siedmnaście franków?... siedmnaście franków, panie?...
Wiém... schowaj sobie... te siedmnaście franków... kurs będzie daleki... ale... nie jedź zbyt prędko... bo ja lubię spać we fiakrze... a nie zapomnij adresu... żółty fiakr... przy wejściu na Elizejskie pola... na koźle... siedzi człowiek... obok woźnicy... zatrzymasz się przy tym powozie[1].
Rozumiem, proszę jegomości, — odpowiedział woźnica wesoło siadając na kozioł, podczas gdy szynkarz ze środka zamykał drzwi.
Woźnica zaciął konie i rzekł mi odjeżdżając.
— No, mój chłopcze... widzisz że Paryż jest to miasto poczciwców.
I powóz wkrótce znikł w ciemnościach.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Przez chwilę, przejęty byłem goryczą, nienawiścią i oburzeniem przeciw społeczności, myśląc

  1. Powiedzieliśmy już, że pragniemy przytaczać wzory o ile możności niezupełnie urojone. Przed „kilku miesiącami dzieniki brzmiały historyą kobiéty zwanéj piękną Angielką, która mimo bogactwa swoje, i szlachetność rodu, uczęszczała do najhaniebniejszych szynków, gdzie się wódką upijała. Nie zapomniano także pewnego członka angielskiego dukery, którego na śmierć zapitego znaleziono pod teatrem Ashley; był to markiz N..., aresztowany pod obeém nazwiskiem. Syn upomniał się o niego.