zwyczajnie zamyśloną. Kilkakrotnie zatrzymywała się nieśmiało przed sklepikami pisarzy publicznych; lecz czy to, że jedni zdawali jéj się być zbyt młodymi, drudzy zaś nie bardzo zachęcającymi, czy też wreszcie, że wszyscy byli w téj chwili zatrudnieni, powolnym krokiem oddalała się od nich.
Spostrzegłszy nareszcie we drzwiach ostatniego sklepiku, starca rysów poważnych, pełnych słodyczy i dobroci, dziewczyna skwapliwie weszła do jego drewnianego mieszkania.
Pisarz, uderzony ze swój strony, ujmującą pięknością dziewczyny, jéj postawą skromną, wyrazom lękliwym i smutnym, przyjął ją z ojcowską, uprzejmością, wprowadził do swego sklepiku, którego drzwi zamknął za sobą, następnie poczciwy starzec ubrany prawie w łachmanach, zasunąwszy przezornie firankę swego małego okienka, wskazał skinieniem krzesło swéj klientce i sam usiadł w starym skórzanym fotelu.
Maryja (takie było imię młodéj biednéj blondynki) spuściła wielkie niebieskie oczy, zarumieniła się bardzo, i przez chwilę pozostała w zakłopotanym, niemal przykrém milczeniu.
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/10
Ta strona została przepisana.