ciebie samego burdzo krytyczna. Czegóż ty się możesz spodziewać? zostać drugim lub najwyżéj piérwszym pisarzem notaryjusza, bo trzeba mieć pieniądze ażeby własną założyć kancellaryę, a ja jestem biédny.
— Nie lękaj się niczego, mój ojcze, ja zawsze dosyć zarobię dla nas obu.
— A choroba? A nieprzewidziane przypadki? Ileż to niespodziewanych okoliczności może cię pozbawić zatrudnienia na kilka miesięcy! A wtedy ty i ja z czegóż żyć będziemy?
— Mój ojcze kochany, gdybyśmy wszyscy biédni ludzie mieli myśléć o tém co nam zagraża, to stracilibyśmy wszelką odwagę. Zamknijmy więc oczy przed przyszłością naszą, i myślmy tylko o teraźniejszości; w niéj, dzięki Bogu! nie masz nic zatrważającego.
— Tak, daleko jest rozsądniéj odwrócić oczy, kiedy przyszłość przedstawia nam się zatrważającą; lecz kiedy tę przyszłość można sobie zabezpieczyć i uczynić ją pomyślną, nie należyż wtedy otworzyć oczy i starać się zapewnić sobie wszystko co od nas samych zależy?
— Niezawodnie.
— A więc, powtarzani ci, że wyłącznie
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/109
Ta strona została przepisana.