chwili przeczytania tego listu. Ty mnie przestraszasz!
— Ja, mój ojcze, mylisz się, nic mi nie jest. List ten, upewniam cię, jest bardzo obojętny. Tylko głowa mnie trochę boli, oto wszystko; za chwilę porócę do domu.
I Ludwik wyszedł z pospiechem.
Kiedy przechodził koło budki odźwiernego, ten przywołał go bliżéj i powiedział głosem tajemniczym:
— Panie Ludwiku, prosiłem pana, ażebyś wstąpił do mnie, ponieważ mam panu coś oddać, panu, panu tylko samemu. Wejdźże pan.
— Cóż takiego? — zapytał Ludwik wchodząc do odźwiernego.
— Oto jest bilet, który jakiś dekorowany jegomość oddał mi dla pana, wysiadł on tu z bardzo pięknege kabryjoletu i powiedział mi że to jest bardzo pilne.
Ludwik odebrał bilet, zbliżył się do lampy i przeczytał:
„Oczekiwać będzie jutro pomiędzy godziną dziewiątą a dziesiątą zrana pana Ludwika Ri-