Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/158

Ta strona została przepisana.

— Héj! panie kommendancie de la Maraudière!
Lichwiarz wszedł natychmiast do pokoju.
— Florestanie, — powiedział Ludwik niespokojnie, — co ty robisz?
— Bądź spokojny, mój drogi.
I zwracając się do lichwiarza, powiedział:
— Mój panie de la Maraudière, zdaje mi się, że w pamięci twojéj musiało się jakoś pomięszać co do pewnéj uczciwéj panienki, która, jak sam utrzymujesz, miała być ujętą twoim rozumem, twoją piękną powierzchownością, i szlachetném postępowaniem, podniesioném do wysokiego stopnia doskonałości przez tę odrobinę pieniędzy, któremi tak zaszczytnie obracać umiesz. Czy nie raczyłbyś panie kommendancie zrobić mi téj przyjemności i powiedzieć całą prawdę, bo inaczéj, ja będę wiedział jak sobie postąpić.
Porquin namyśliwszy się, że rozsądniéj będzie z jego strony fantazyję swoją, o któréj zadowoleniu nie wielką mógł mieć nadzieję, poświęcić dla rzeczywistéj korzyści zjednania sobie Ludwika Richard na klijenta, odpowiedział:
— Żałuję bardzo mego niewczesnego żartu,