będę z największą niecierpliwością. Daj Boże, ażeby mnie ten dzień nie zawiódł, panie Ludwiku!”
Maryja, dyktując te ostatnie słowa stłumiła głębokie westchnienie, i łza stoczyła się po jéj licach: Potem przerwała na chwilę dalsze dyktowanie.
Rysy pisarza ciągle pochylonego nad stołem, były niewidzialne dla młodéj dziewczyny i przybierały wyraz coraz uważniejszy i niespokojniejszy: wciągu swego pisma starał się dwa czy trzy razy spojrzéć na swą Klientkę, wzrokiem lękliwym i badawczym.
Łatwo było teraz odgadnąć, że w miejsce tkliwego zajęcia jakie piérwiastkowo czuł dla Maryi, nastąpił w starcu pewien rodzaj niechęci spowodowanéj dziwną obawą.
Nareszcie dziewczyna zaczęła znowu daléj dyktować z oczyma spuszczonemi:
„Nie mam nic nowego do doniesienia ci, panie Ludwiku; moja chrzestna matka ciągle jest bardzo chora; cierpienia jéj powiększają się, a to drażni jeszcze więcéj jéj humor. Pragnąc jak najmniéj oddalać się od niéj, pracuję teraz w domu i nie chodzę już do pani Jourdan. Dla tego téż dnie wydają mi się dłu-
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/17
Ta strona została przepisana.