— Mój Boże, to rzecz bardzo prosta, panie Ludwiku. Poszłam do jednego pisarza publicznego na placu Kośnicy niewiniątek, ażeby mu podyktować list do ciebie. Napisał go, lecz w chwili kiedy go już miał zaadressować do Dreux, wylał na niego wszystek atrament, tak, że go musiał drugi raz przepisywać. Wróciwszy do domu, zasiałam znowu ten list od ciebie. Nie mając nikogo coby mi go przeczytał w nieobecności Augustyny, powróciłam do tegoż samego pisarza, czcigodnego, pełnego dobroci starca, i prosiłam go o przeczytanie tego coś do mnie napisał. Przeczytał, i według słów jego stało tam: „że nie możemy się już nigdy widziéć, że dla ciebie idzie tu o twoją i ojca twego przyszłość, i że nareszcie zaklinasz mnie ażebym...”
Biédna dziewica nie mogła już dokończyć, i łzami się zalała.
Ludwik zrozumiał lub domyślił się wszystkiego, poczynając od przypadku, który Maryję zaprowadził do jego ojca, aż do umyślnego przewrócenia kałamarza na list, wtedy kiedy już tylko zostawało adres położyć, adres który wyjaśniając starcowi wszystko, podał mu myśl napisania drugiego listu w duchu
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/175
Ta strona została przepisana.