„Twój kochający cię ojciec, który na świecie jednéj tylko rzeczy pragnie: twojego „szczęścia!”
Ludwik, pomimo zwykłéj powolności swojéj żądaniom ojca, nie udał się do Wersalu, czując zupełną bezużyteczność tego nowego spotkania się z panną Ramon, zwłaszcza przy tém niezachwianém postanowieniu zaślubienia Maryi.
Niespodziewane odkrycie bogactw ojca, nie zmieniło bynajmniéj skromnych i pracowitych zwyczajów Ludwika, który z pośpiechem udał się do kancellaryi dla spełnienia swych obowiązków i wytłomaczenia się zarazem ze swéj rannéj nieobecności w biórze. Pilna robota, do któréj się przykładał z dosyć częstém roztargnieniem zpowodowaném dnia tego wypadkami, zatrzymała go długo w kancellaryi.
W chwili kiedy już miał wychodzić, wbiegł jeden z jego kolegów i zawołał:
— Ah! moi przyjaciele, co za wypadek! jakie nieszczęście!
— Co? co takiego?
— Spotkałem właśnie jednego znajomego,