Do mego drogiego i ukochanego syna.
W chwili kiedy Ludwik już miał to pismo rozpieczętować, zapukano do drzwi. Przypomniawszy sobie że zalecił odźwiernemu ażeby wkrótce powrócił, tyle tylko miał czasu, że zdążył uchwycić jeden z tych dwóch pistolów i popchnąć sprężynę, która zamknęła natychmiast całe wnętrze kantorka.
Odźwierny obejrzał z wielkiém zadziwieniem i ciekawością dublon, który młodzieniec mu doręczył i nie mogąc oczom dać wiary zawołał w największém zdumieniu:
— Cóż to za prześliczna sztuka złota! Wygląda jakby zupełnie nowa. Nigdym jeszcze takiéj nie widział.
— Dobrze, dobrze, — odpowiedział Ludwik; — idź i zapłać doróżkarza.
— Ileż to warta, ta piękna sztuka złota, panie Ludwiku?
— Więcéj jest warta aniżeli kwota jaka się odemnie należy; zmień ją u wekslarza i zapłać dorożkarzowi.
— Panie Ludwiku, — dodał odźwierny głosem tajemniczym, — czy ojciec Richard dużo panu zostawił takich pięknych sztuk? Ktoby
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/200
Ta strona została przepisana.