lata za moją nauką. Gdyby nie ona, nie miałabym żadnego sposobu utrzymania; nie jestże więc rzeczą słuszną, ażeby teraz korzystała z pomocy, jakiéj mnie sama udzielała?
— Lecz dla zaspokojenia twoich własnych, i jéj potrzeb musisz zapenie bardzo wiele pracować?
— Ile tylko mogę najwięcéj, piętnaście do ośmnastu godzin dziennie.
— A w nocy, jeszcze zamiast wypoczynku pielęgnujesz twoją chrzestną matkę?
— Któżby ją panie pielęgnował, jeżeli nie ja?
— Ale czemuż się nie starała znaleść miejsca w jakim szpitalu?
— Doktor powiedział, że w szpitalu trzymać jéj niebędą, ponieważ jéj choroba piersiowa jest nieuleczoną. A potém, ja nie wiém czybym miała odwagę pozostawić ją tak bez mojéj pomocy.
— Nie zawiodłem się tedy, moje dziécię, jesteś zacną, cnotliwą dziewczyną, — zawołał starzec podając swą rękę Maryi.
W téj chwili, czy to przez niezręczność, czy téż umyślnie, pisarz przewrócił na biórko swój kałamarz, w len sposób, że atrament wylał się
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/24
Ta strona została przepisana.