po sto soldów, tylko złotem. Jakaż to wielka musi być summa!
Poczém dodała z westchnieniem: A jednak wystarczyłoby to na spokojne i dostatnie życie dwóch biednych kobiet jak ja i Maryja.
— Znajduje się tutaj, — odpowiedział Ludwik, — piętnaście tysięcy franków... i wszystko to do pani należy.
— Do mnie! — zawołała chora. — Jak to do mnie.
Poczém wstrząsnęła głową na znak nieufności i powiedziała głosem zwykłego sobie niezadowolenia.
— Tak jest, tak, drwijcie sobie ze staréj. Co to znowu! Dla czegóżby to złoto miało być dla mnie?
— Ponieważ to złoto, — odpowiedział Ludwik uprzejmie, — jest przeznaconém dla zapewnienia pani stałéj pensyi po tysiąc dwieście franków rocznie, na przypadek gdybyś pani po wyjściu Maryi za mąż, chciała żyć samotnie, lub gdybyś pani życzyła sobie przy nas pozostać; jutro bowiem nasz akt ślubny będzie podpisany, równie jak akt którym pani ta pensyja będzie zapisaną, a który pani otrzy-
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/244
Ta strona została przepisana.