się ukryć swoje mimowolne powątpiewanie, dla tego jedynie, ażeby już więcéj nie zasmucać swoich młodych dobroczyńców:
— Wierzę wam, moje dzieci. Tak jest, wierzę, że oboje czujecie dla mnie szczerą życzliwość. Ale, wy sami wiecie, że co nowe to piękne! W początkach, człowiek zawsze miewa najlepsze chęci, ale późniéj... wszystko się zmienia! Zresztą, zobaczymy. A potém, może ja dla was będę przeszkodą. Nowożeńcy lubią samotność, a taka stara nieuleczona kaleka szpecić będzie wasze gospodarstwo; będziecie się obawiali mojego gdyrania; sprzykrzycie sobie moją osobę... Koniec końcem, zobaczymy jak to będzie.
Maryja, pojmując myśl staruszki, rzekła do niéj głosem bolesnego wyrzutu.
— Ah! chrzestna matko, więc jeszcze nam nie ufasz! A jednak....
— Przebaczcie mi moje dzieci, ale to silniejsze jest odemnie, — odpowiedziała nieszczęśliwa kobieta z łkaniem; potém westchnąwszy ciężko, dodała: Lepiéj może dla mnie że jeszcze wątpię, bo, jeżeli po pięćdziesięciu latach ciągłych nieszczęść i nędzy, uwierzyłabym od razu
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/250
Ta strona została przepisana.