poprzedzającego buduar hrabinéj, młoda francuzka wybiegła na chwilę, lecz wkrótce powróciła, mówiąc:
— Książe de Riancourt przybył, i oczekuje rozkazów pani hrabinéj.
— Niech zaczeka na mnie! — odpowiedziała pani Zomałow. — Księżna zapewne jest w salonie?
— Tak, pani hrabino.
— To dobrze. — Patrzaj, Kasiu, zapnij mi jeszcze tę bransoletkę, — rzekła młoda kobiéta podając pannie swą piękną rękę. — Ale, któraż to godzina?
I kiedy panna Katarzyna już miała jéj odpowiedziéć, pani Zomałow dodała uśmiechając się z wyrazem pewnego szyderstwa:
— Zresztą, po cóż ja się oto pytam, książę w ten moment co przybył, więc musi być pół do dziesiątéj....
Dźwięk pół godziny, który w téj saméj chwili dał się słyszéć i zegaru stojącego nad kominkiem przerwał hrabinéj, która odezwała się znowu śmiejąc się głośno:
— Wszakżem ci mówiła Kasiu: pan de Riancourt to prawdziwy zegar pod względem punktualności.
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/255
Ta strona została przepisana.