kiem szybkie poruszenia pióra starca, i wpatrywała się chciwie w nakreślone jego ręką wyrazy, które miały podać jéj myśl temu, którego kochała.
Młoda szwaczka nie znalazłszy nic do dodania ani do ujęcia w swym liście naiwnym, odebrała nareszcie z rąk starca pismo starannie zapieczętowane.
Poczem wydobywszy mały woreczek, zawierający w sobie dwie sztuki dziesięcio soldowe i kilka pojedynczych soldow, zapytała głosem bojaźliwym:
— Ile panu jestem winna?
— Pięćdziesiąt centymów, — odpowiedział pisarz po niejakiém wachaniu, myśląc sobie w duszy, że biédna dziewczyna może z uszczerbkiem dziennego utrzymania pisała do swego kochanka. — Pięćdziesiąt centymów, — powtórzył starzec, — ale ma się rozumiéć, moje dziecię, że tylko za jeden list mi zapłacisz; bo za moję niezręczność sam szkodować powinienem.
— Zbyt pan jesteś dobry, — rzekła Maryja, — ujęta słowami, które poczytywała za dowód wspaniałomyślności pisarza. Potém zapłaciwszy swój list, dodała:
— Pan tyle byłeś dla mnie łaskaw, że
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/26
Ta strona została przepisana.