— A więc, obowiązku tego, który mi szczera wdzięczność podyktowała, pragnąłem dopełni względem tych wszystkich, którzy jakim bądź sposobem, poczynając od najznakomitszych artystów aż do najprostszych rzemieślników, przyczynili się do budowy tego pałacu. Wszyscy są tutaj ze swemi rodzinami, używając jak najsłuszniéj przyjemności, które są ich dziełem. Przyznaj pani sama, nie jestże to słuszną rzeczą, ażeby ten zręczny i nieznany nikomu rękodzielnik, który utoczył wspaniały złocisty puhar, choćby raz w życiu do ust swoich go przyłożył?
— Jakto! — zawołał książę Riancourt z zadziwieniem, mieliżby tu być stolarze, pozłotnicy, ślusarze, tapicerowie, cieśle, tokarze i mularze!... Co znowu, i mularze tu znajdować by się mieli! Ależ to rzecz dziwna, niesłychana, niepodobna do uwierzenia.
— Mój książę kochany, czy ty znasz pszczół obyczaje?
— Nie bardzo.
— Obyczaje te są najdziksze, najnieznośniejsze; wszakże te zuchwało owady (pod tym dziwnym pozorem, że ulepiły swoje komórki) roszczą sobie prawa do mieszkania
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/290
Ta strona została przepisana.