Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/301

Ta strona została przepisana.

chomościami i srebrem ma się rozumiéć, to cena niesłychana.
— W téj kwestyi jestem zupełnie bezinteressowny, kochany książę, — odpowiedział Florestan z uśmiechem: te milijon ośmkroć sto tysięcy franków są własnością moich wierzycieli: dla tego téż będę niesłychanie upartym w moich warunkach, zresztą, powiedziałem już panu, że lord Wilmot. przystaje już na tę summę i żąda tylko ażebym jak najprędzéj zawarł z nim układ formalny.
— Dobrze, ale wiém, że ty dla mnie uczynisz to, czegobyś wcale nie uczynił dla lorda Wilmot. No, słuchaj, Saint-Herem, nie bądź tak nieubłaganym, ty mi co opuścisz, i...
— Panie, — rzekła hrabina Zomałow do Florestana, przerywając księciu, — pan de Rianocurt pozwoli mi zapowne żebym interes ten, ja sama załatwiła, dla tego więc biorę ten pałac za cenę jaką mi pan podałeś; jeżeli pan na tém poprzestajesz, daję panu moje słowo, a w zamian swoje dać mi zechcesz.
— Doprawdy, pani, moja szczęśliwa gwiazda nigdy mnie nie opuści! — zawołał Florestan, podając szczerze i otwarcie rękę pani Zomałow, — sprawa nasza już skończona.