— Ależ pani.... — niecierpliwie wtrącił książę Riancourt, zdziwiony i bardzo niezadowolony taką porywczością swéj narzeczonéj, spodziewał się bowiem że uzyska na Florestanie pewne zniżenie ceny, — ale pozwól mi pani... tu idzie o nabycie nieruchomości wartości tak znakomitéj! To niepodobna, ażebyś pani w naszém położeniu, wchodziła w takie układy bez mego przyzwolenia. Zlituj się pani, zaczekaj, dopóki się nie pobierzemy a wtedy....
— Panie de Saint-Herem, masz pan moje słowo, rzekła pani Zomałow, przerywając powtórnie swemu narzeczonemu; — kupno to jest moim osobistym interessem; jutro jeżeli pan pozwolisz, mój plenipotent porozumie się w tym przedmiocie z pańskim intendentem.
— Zgadzam się na wszystko, — odpowiedział Saint-Herem; poczém dodał wesoło zwracając się do pana de Riancourt; — sądzę, że pan mi tego za złe nie weźmie; ale pańska to wina; bo trzeba się było pokazać prawdziwie wielkim panem, a nie targować się jakby kupiec jaki.
W téj chwili, orkiestra, która na czas jakiś umilkła, rozpoczęła nowego kontredansa.
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/302
Ta strona została przepisana.