bo są rzeczy, których niepodobna odmówić pięknéj kobiécie! — dodał pan de Riancourt z wdzięcznym uśmiechem.
— Fedoro, o czém że ty myslisz, — zawołała księżna zlekka dotykając hrabinéj, która oparłszy się na złoconéj konsoli zastawionej kwiatami, pogrążona była w głębokiém dumaniu i nie słyszała ani słowa z tego co jéj ciotka i książę do niéj powiedzieli. — Fedoro, — powtórzyła księżna głośniéj przemawiając do swéj siostrzenicy, — jeszcze raz się pytam, o czémże ty myślisz?
— Myślę o panu de Saint-Herem, — odpowiedziała hrabina, jakby z żalem, że ją zbudzono z jéj przyjemnych marzeń. — Wszystko com tu widziała i co się tu dzieje jest tak dziwne.... niepojęte....
— Mówiąc między nami, hrabino, — dodał książę Riancourt głosem sentencyjonalnym, — mnie się zdaje, że rozpacz z powodu tego bankructwa pomięszała w głowie temu biédnemu Saint-Herem. Bo chyba człowiek niespełna rozumu może podobną zabawę urządzić. Otwierać swój pałac uczta dla rzemieślników, to już widocznie trąci socyjalizmem.
— Kochany książę ma zupełną słuszność,
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/304
Ta strona została przepisana.