o kilka kroków od schodów na przystanku piérwszego piętra; młoda dziewczyna, zatrzymawszy się przed lożą, rzekła do znajdującéj się w niéj kobiéty:
— Czy pani Justin była łaskawa zajrzéć do mojéj chrzestnéj matki? czy ona nie potrzebowała czego?
— Byłam u niéj panienko, zaniosłam jéj mléko; ale znalazłam ją w takim humorze, że mnie jak najgorzéj przyjęła. Gdyby nie dla panny, jabym tam nigdy do niéj nie zajrzała.
— Niestety! moja pani Justin, trzeba mieć litość nad nią; ona tak cierpi!
— Tak, tak, panna ją zawsze usprawiedliwiasz, panna, co najwięcéj od niéj znosisz; dowodzi to dobrego serca panny Maryi, ale téż i przekonywa, że ta chrzestna matka, to straszna złośnica. Biédne dziecko! zaprawdę można powiedziéć, że panna już teraz prawdziwy czyściec przechodzisz, i gdyby się z czasem raj nie znalazł dla ciebie, to już nie wiém gdzieby była sprawiedliwość.
— Do zobaczenia, pani Justin, muszę spieszyć do domu.
— Poczekajno panna chwilkę, mam tu list do panny.
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/31
Ta strona została przepisana.