— Pojmuję to, mój przyjacielu, — odpowiedział Saint Herem z wyrazem pełnym szczerości. — Mogłem strwonić majątek, który był moją własnością i przywieść się do zupełnego upadku, lecz okazać się równie rozrzutnym względem majątku, który nie jest moim, ogołocić kobietę, która mi przyszłość swą powierza z takiém zaufaniem, byłoby to bezecną nikczemnością!
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
W miesiąc po tych rozmaitych wypadkach, pani Zomałow zaślubiła Flo. de Saint Herem.
Ludwik Richard, jego ojciec i Maryja znajdowali się na ślubie.
Ojciec Richard, pomimo swego zmartwychwstania, nie zmiernił w niczém sposobu w jakim Ludwik dotąd rodzicielskiego używał majątku; tyle tylko, że starzec usilnie domagał się powierzenia sobie obowiązków rządcy domu, przy których znakomite wyświadczył usługi.
Uroczystość 12 maja obchodzoną była corocznie podobnie jak poprzednio.
Ludwik, ojciec jego i Maryja. zostając w stosunkach prawdziwéj przyjaźni z państwem Saint-Herem, znajdowali się zawsze na wspaniałéj uczcie dawanéj w pałacu Saint-Ramon w rocznicę ich ślubu; lecz o północy, Florestan i jego żona, najtkliwszą kochający się miłością, udawali się znowu za każdym razem na wesołą biesiadę urządzoną dla sześciu par nowożeńców w Domu Bożym, czyli w zakładzie dobroczynnym ojca Richard’a.