— Ja wiém, że ty czasami unosisz się mimowolnie, moja chrzestna matko. Ba! to tak łatwo być sprawiedliwym i zadowolonym kiedy kto jest szczęśliwy; gdy tymczasem ty, nigdy nie byłaś szczęśliwą.
— To prawda, — powiedziała chora doznając pewnego rodzaju zadowolenia, że usprawiedliwiano jéj charakter zgryźliwy, wyliczaniem powodów jéj żalu na los zawzięty; — to prawda, wiele jest podobnych mi ofiar, ale w gorszém położeniu od mojego nie masz nikogo. Bita przy nauce, bita przez mego męża dopóki się nie utopił będąc pijanym; zostawszy suchotnicą i kaleką przy mojéj pracy, wlokę najnędzniejsze życie od lat pięćdziesięciu i nader złośliwym byłby ten ktoby mi mógł powiedziéć: „Słuchaj kobiéto, raz przynajmniéj byłaś szczęśliwą, raz, co się nazywa szczęśliwą przez jeden dzień w ciągu twego nędznego życia.” Prawda to jest, moja Maryjo, spędziłam moje życie, jak to mówią bez jednéj niedzieli, kiedy dla tyłu innych każdy dzień jest prawie niedzielą.
— Biédna matko, pojmuję aż nadto dobrze, coś ty musiała wycierpiéć!
— Nie, moje dziecko, nie, ty nie możesz
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/42
Ta strona została przepisana.