— Tak, moja biédna Maryjo, gadaj ty o mojém przywiązaniu do ciebie; piękne ono bardzo! Przed chwilą dopiéro, przywiodłam cię do płaczu a zapewnie jutro znowu będzie toż samo.
Maryja oszczędzając sobie smutku odpowiadania na te gorzkie słowa swéj chrzestnéj matki, poszła po mleko, które po zgaszeniu ognia przyniosła choréj.
Pani Lacombe zjadła je z niezłym apetytem, a przy ostatnéj łyżce, rzekła do Maryi.
— A ja nie myślałam o tobie wcale, czyś ty jadła?
— O! moja chrzestna metko, ja jadłam już śniadanie, — odpowiedziała biédna dziewczyna zmyślając. — Kupiłam sobie dzisiaj rano żytnią bułeczkę, i zjadłam ją całą przez drogę. Ale pozwól mi poprawić sobie poduszkę, możebyś się trochę przespała; dzisiejszą noc przepędziłaś zupełnie bezsennie.
— Ty najlepiéj wiész o tém, boś ciągle była na nogach.
— Ja nie jestem bardzo ospała, i czuwanie nie męczy mnie wcale. No cóż, czy lepiéj ci tak leżéć.
— Dobrze... dobrzo, meje dziecko.
— Wezmę teraz moją robotę i usiądę przy
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/49
Ta strona została przepisana.