pomimo, że starzec skończył już swoje czytanie.
Nareszcie on piérwszy przerwał milczenie, mówiąc:
— Byłem tego pewny, moje dziecko, że ten list okropną sprawi ci boleść.
Maryja nic nie odpowiedziała.
— Moje dziécię, — dodał ojciec Richard, — nie drżyj tak, usiądź. Masz, napij się trochę świeżéj wody.
Maryja nic nie słyszała; z wzrokiem osłupiałym i łzami zalana, — rzekła pocichu głosem bolesnym:
— A więc, wszystko skończone! nic, nic już nie mam na świecie!... Zbyt wiele byłoby dla mnie szczęścia! Ah! jestem jak moja chrzestna matka; szczęście nie dla mnie jest na ziemi!
Poczém dodała z cichém łkaniem i głosem, którego niepodobna opisać:
— Stało się!
— Moje dziécię, — powiedział starzec mimowolnie wzruszony tak tkliwą rozpaczą, — zaklinam cię, uspokój się.
Te słowa upamiętały nieco dziewicę; otarła oczy i rzekła do pisarza głosem, który starała się uczynić dosyć pewnym:
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/62
Ta strona została przepisana.