Twarz tego człowieka była wyrazem fałszywości, przebiegłości i zuchwalstwa. Nogi miał ogromne, ręce duże, i mimo wielkich jego pretensyi, za piérwszém spojrzeniem można było widziéć, że to był jeden z tych ludzi pospolitych przeznaczonych nie do naśladowania lecz do parodyjowania prawdziwéj elegancyi. Ubrany ze starannością złego smaku, z szeroką wstążką czerwoną zawiązaną w dziurce surduta, usiłował koniecznie nadać sobie postać wojskowego. Kapelusza nie zdjął wcale z głowy; usiadł w pewném oddaleniu od łóżka choréj, i rozmawiając z nią przygryzał gałkę swéj laseczki ozdobioną ładnemi kamyczkami.
Pani Lacombe zawsze złego humoru i ironiczna, z zadziwieniem i nieufnością patrzała na nieznajomego, i w oczekiwaniu dopóki się jaśniéj nie wytłómaczy, zaczęła jakiś wstręt czuć ku niemu, do czego przyczyniały się nie mało jego zuchwała powierzchowność i protektorskie obejście.
— Ponieważ twoja chrzestna córka wyszła, moja poczciwa kobiéto, — rzekł nieznajomy do chorej, — przeto tém lepiéj, i jasno ci się wytłómaczę.
Właśnie to w téj chwili Maryja stanęła przed
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/71
Ta strona została przepisana.