chciwym i stłumionym, — przecież dotknęłam się przynajmniéj raz w życiu tego złota!
— To nie dotykać się złota, matko Lacombe; ale je wydawać jest rzeczą prawdziwie przyjemną..
— Otóż to, — dodała układając luidory jeden na drugim z dziecinną uwagą, — byłoby z czego żyć wygodnie jakie pięć lub sześć miesięcy!
— Co znowu, mamo Lacombe, jeżeli będziecie chciały to z Maryją będziecie miały co miesiąc taką summę, tak jest, taką summę złota; czy mnie rozumiesz? takąż samą summę, takiemi połyskującemi luidorami!
Po długiém milczeniu, chora podniosła swoje zapadłe oczy na nieznajomego, i rzekła do niego głosem wzruszonym, błagającym:
— Więc Maryja podobała się panu? Masz pan słuszność, bo nie masz na świecie lepszego od niéj stworzenia. Zatém, okaż się pan dla niéj wspaniałomyślnym; taka summa jaką tu widzę, to mała rzecz dla tak bogatego człowieka; podaruj nam ją pan.
— Co! — zawołał nieznajomy.
— Panie, — mówiła daléj chora składając ręce i głosem prawdziwie rozrzewniającym,
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/79
Ta strona została przepisana.