Strona:PL Sue - Nowele.pdf/85

Ta strona została uwierzytelniona.

Powóz nasz zatrzymał się, by zmienić konie, trzeba było nieco zaczekać, bo wszystkie były zajęte.
W tem zbliżył się do nas biedny starzec ze swym psem, podnieśli głowę z wyrazem obawy i prośby, żebrak niósł w ręku kapelusz, a zwierzę blaszaną miseczkę w pysku. Uprzedziła mnie i delikatnymi palcami wydobyła z małej jedwabnej sakiewki monetę, którą rzuciła starcowi w kapelusz, a słodki uśmiech jej zdawał się mówić do nieszczęśliwego: wybacz mi tę jałmużnę, którą ci daję. Biedak musiał to zrozumieć, wdzięczne jego spojrzenie odpowiedziało: Bądź błogosławiona, młoda paro! oby wam szczęście długo sprzyjało, niechaj rozkosze wasze długie trwają lata!... Ona się domyśliła tych słów w jego wzroku, bo drobna jej dłoń uścisnęła moją rękę.
Biedak i stary pies jego usiedli na kamiennej ławie, obok żołnierza, który miał także psa, ale młodego, śmiałego, spoglądającego odważnie na przechodniów. Żołnierz strudzony położył broń koło siebie i dzielił się skromną wieczerzą z swym towarzyszem podróży.
W tem głuchy turkot, zrazu niewyraźny, zbliżał się coraz bardziej i ujrzeliśmy wspaniałą karetę, poprzedzoną kuryerem na dzielnym rumaku, który z głośnym krzykiem domagał się koni. Koni jednak nie było, nowi przybysze musieli więc czekać zarówno z nami. Rzuciłem szybkie spojrzenie do wnętrza tego świetnego po-