Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/10

Ta strona została skorygowana.

ran samemu sobie zostawił, poświęcona była przyjemności.
Ścisłe odgraniczenie tych dwóch cząstek ziemi, było jak dawniej tak i teraz przyczyną cichej, ale zaciętej walki pomiędzy komendantem a jego gospodynią.
Nigdy dwa ościenne kraje, które wszystkich sposobów próbują, ażeby rozszerzyć swoje granice kosztem sąsiada, nie użyły większej przebiegłości, zręczności i wytrwania w zniweczeniu lub wykonaniu swoich wzajemnych usiłowań, celem opanowania przyległego gruntu.
Lecz wypada oddać sprawiedliwość komendantowi, gdyż tylko występował w obronie swoich praw. Nie pragnął on zdobyczy, chciał jedynie utrzymać pierwotne granice swej posiadłości, które zuchwała i nienasycona gospodyni częstokroć naruszała, wkradając się do nich z pietruszką, biedrzeńcem, cebulką, tymianem, tragankiem, malwą, rumiankiem i innemi ziołami, oraz starając się wszelkiemi sposobami rośliny te rozkrzewić kosztem róż, tulipanów i piwonij swego pana.
Drugą przyczyną, która nieraz wywoływała żywe lecz śmieszne spory pomiędzy kapitanem i panią Barbancon, była nieubłagana nienawiść, jaką ta ostatnia okazywała Napoleonowi; nie mogła mu bowiem przebaczyć śmierci pewnego młodego gwardzisty, którego w młodości swej szalenie kochała.
Ta zawzięta nienawiść ku cesarzowi, którego nazywała dumnym despotą, „wilkiem z Korsyki“ i któremu zaledwie raczyła przyznawać pewne zdolności wojskowe, pobudzała oburzenie lub wesołość starego wojownika do najwyższego stopnia.
Pomimo takiej rozbieżności przekonań politycznych, pomimo ciągłego i żywego sporu granicznego dwóch ogrodów, pani Barbancon była jednak zawsze przejęta troskliwością i uszanowaniem dla swego pana, i weteran dotkliwie byłby uczuł stratę swojej nieoszacowanej gospodyni, gdyby mu się z nią przyszło rozstać.
Wiosna roku 1844 zbliżała się do końca, maj pokrył już