Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1018

Ta strona została skorygowana.

i nazywając wszystko właściwem imieniem, powiem ci, że Michał nie był... i nie jest moim kochankiem.
Promyk nadziei zabłysnął Walentynie, lecz odezwała się wkrótce z wyrazem pewnego zwątpienia.
— Florencjo...
— Wiesz, że ja nigdy nie kłamię; dlaczegóż miałabym cię zwodzić? Nie jestże Michał wolnym i ja także? a potem, czyliż ty nie pojmujesz, Walentyno, ty, co jesteś wrodzoną delikatnością, że gdybym była kochanką Michała, byłoby dla ciebie i dla mnie coś tak ambarasującego, tak przykrego w dzisiejszem naszem spotkaniu, że pewno byłabym się starała uniknąć go raczej.
— Ah! Florencjo! twoje dobre i prawe serce nigdy się nie zmieni — rzekła Walentyna, podniósłszy się z krzesła i ściskając serdecznie swą przyjaciółkę — pomimo całej radości, że ciebie zobaczę... serce mi się ściskało, czułam w niem jakiś przymus; lecz teraz oddycham już swobodnie. Oswobodzoną zostałam od okropnego niepokoju.
— I to było twoją karą, żeś o mnie wątpiła, niedobra przyjaciółko; lecz chciałaś ażebym była szczerą. Dodam więc w szczerości, że jeśli nie jesteśmy kochankami z Michałem, za to uwielbiamy się wzajemnie, o tyle zawsze o ile dwóch leniuchów, jak my może sobie zadać pracę, ażeby się uwielbiać. I niema jeszcze nawet godziny, jak z oczyma nawpół przymkniętemi, paląc wolno ze swej długiej wschodniej fajki i kołysząc się w tamtem łóżku, wiszącem obok mojego, gdy tymczasem ja chłodziłam się rozkosznie wachlarzem, Michał mówił do mnie: „Czy ty nie znajdujesz, Florencjo, że nasza miłość podobną jest do łagodnego kołysania się tych wiszących łóżek? Ona kołysze nas pomiędzy ziemią i niebem“. Odpowiesz mi, Walentyno, że myśl ta nie jest dosyć jasną — dodała Florencja z uśmiechem — że jest niepewna i ciemna jak wyobrażenia, przychodzące nam do głowy pomiędzy snem a czuwaniem. I ja jestem twego zdania; teraz, tak