Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1019

Ta strona została skorygowana.

mi się to wydaje, lecz kiedy mi to Michał mówił, używałam wtedy całej błogości ciała i odrętwienia umysłu, ażeby ocenić to wzniosłe porównanie naszego przyjaciela; gdyż wtedy wydawało mi się ono uderzająco prawdziwem.
— Michał mnie nie kocha — rzekła pani d’Infreville głosem zmienionym i wpatrując się w oczy Florencji — on zupełnie o mnie zapomniał!
— Nie mogę ci na to inaczej odpowiedzieć, kochana Walentyno — rzekła młoda kobieta — jak opowiadając ci naszą historję.
— Ah! mój Boże! — zawołała Walentyna przerywając swej przyjaciółce — czyś nic nie słyszała?
— Co takiego? — zapytała młoda gospodyni domu nadstawiając ucha i wpatrując się w stronę, gdzie były zwrócone oczy jej przyjaciółki — cóżeś słyszała?
— Słuchajże...
Obie przyjaciółki słuchały uważnie nie przemówiwszy ani jednego słowa przez chwilę czasu.
Lecz najgłębsze milczenie panowało wewnątrz ogrodu.
— Musiałam się omylić — rzekła pani d’Infreville uspokojona nieco, lecz zdawało mi się słyszeć w stronie tej gęstwiny...
— Cóżeś słyszała, Walentyno?
— Nie wiem, zdawało mi się jak gdyby się gałęzie łamały.
— To wiatr morski, który się od czasu do czasu podnosi; poruszył on zapewne gałęzie starego cedru, stojącego tam pod płotem. Ścieranie się gałęzi sprawia częstokroć dziwne odgłosy — odpowiedziała Florencja z największą pewnością wewnętrznego przekonania. Teraz, Walentyno, kiedym ci już wytłumaczyła to ważne zjawisko naszej przyrody, posłuchaj mojej i Michała historji.