przyjaciel Michała podjął się wyratowania reszty moich należytości i wydobył stąd piętnaście tysięcy. Fundusze te ulokowano bezpiecznie. Postanowiliśmy ruszać z nich jak najmniej, dopóki nie zarobimy owych czterdziestu tysięcy potrzebnych do zdobycia naszego raju.
— Zarobić! Jakże mogliście mieć nadzieję zarobić tak znaczną sumę?
— O! mój Boże! pracując, kochana Walentyno — rzekła Florencja uroczystym głosem — pracując z gorliwością i zapałem.
— Ty! pracować, Florencjo — zawołała Walentyna składając ręce ze zdumieniem, — ty pracować? Michał także?
— I Michał także, moja przyjaciółko, tak jest, pracowaliśmy też niemal dzień i noc, podejmując się najśmieszniejszych rzemiosł w świecie, i to przez lat kilka.
— Ty... i Michał... zdolni takie obrać postanowienie?
— Jakto, ciebie to dziwi?
— O mój Boże! dziwi mnie to nadzwyczajnie!
— Ależ, Walentyno, przypomnijże sobie, jakeśmy oboje z Michałem byli leniwi.
— Właśnie to lenistwo najwięcej mnie zastanawia.
— Przeciwnie.
— Jakto przeciwnie?
— Nie inaczej. Pomyślże jakim to bodźcem, jaką podnietą jest lenistwo!
— Lenistwo, lenistwo?
— Ty nie pojmujesz, jaka odwaga, jaki zapał budzą się w tobie, kiedy wieczorem po skończonym w ciężkiej pracy i niedostatku dniu, możesz sobie powiedzieć: Oto jeszcze jeden krok zbliżający mnie do swobody, niezawisłości, spoczynku i rozkoszy pędzenia życia bez pracy! Tak, Walentyno, tak. Samo nawet utrudzenie, jakiego wówczas doświadczamy, nasuwa ci myśl jeszcze rozkoszniejszą, myśl niewypowiedzianego szczęścia, jakiego później kosztować się będzie; o! mój Boże, jest to na małą
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1027
Ta strona została skorygowana.