Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1029

Ta strona została skorygowana.
XV.

Wyszedłszy nareszcie ze swego zdumienia, Walentyna rzekła do pani de Luceval:
— Doprawdy, Florencjo, ja nie wiem, czy to we śnie czy na jawie! i powtarzam raz jeszcze, ty... tak gnuśna... tak przyzwyczajona do dobrego bytu... taką miałaś odwagę, taką wytrwałość w pracy?
— Słuchaj tedy, jeszcze większe muszę obudzić w tobie zdziwienie. Czy ty wiesz, Walentyno, jakie było moje życie przez cztery lata, a mianowicie, kiedy ty i mój mąż przychodziliście dowiadywać się o mnie i o Michała na ulicę Vaugirard?
— Powiedziano nam, że wychodziliście oboje z domu jeszcze przed świtem i wracaliście dopiero późno w nocy.
— Mój Boże! mój Boże! — zawołała Florencja śmięjąc się głośno i swawolnie — teraz kiedy mi te wspomnienia na myśl przychodzą, i kiedy to wszystko widzę zdaleka, jakże to jest zabawne! Posłuchaj, oto jest obraz jednego z ostatnich dni mojego czyśćca. On ci da wyobrażenie o tem całem życiu. Wstałam o godzinie trzeciej, skończyłam kopję jednej partycji i koloryzowanie ogromnej litografji. Nie zdiwisz się przynajmniej mojemi talentami, bo wiesz, że w klasztorze najlepiej mi się udawało kopjowanie muzyki i koloryzowanie rycin świętych.
— Prawda, i to stało się teraz tak pomocnem dla ciebie?
— Nie inaczej. Czasami te jedne tylko roboty przyno-