sty... Bądź szczęśliwą... Florencjo... Odtąd tylko szacunek i uszanowanie czuć dla ciebie mogę.
„Tego jedynie żałuję, że nie mogę ci wrócić zupełnej wolności; prawo sprzeciwia się temu; musisz więc przystać na noszenie jeszcze mego nazwiska.
„Żegnam cię, Florencjo, żegnam na zawsze... nie ujrzysz mnie nigdy... nigdy o mnie słyszeć nie będziesz... ale od dnia dzisiejszego zachowaj dla mnie przychylne wspomnienie, jako dla twego najlepszego i najszczerszego przyjaciela.
A. de Luceval“.
Pani de Luceval rozrzewniła się tym listem, po którego przeczytaniu usłyszała turkot powozu, oddalającego się coraz bardziej od jej mieszkania.
Domyśliła się wtedy, że Walentyna już nie powróci wcale.
Gdy na schyłku dnia Michał przyszedł do pani de Luceval, ta oddała mu list swego męża.
Michał, również jak Florencja wzruszony tym listem, rzekł z uśmiechem:
— Szczęście, że Walentyna jest wdową!
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
W dwa lata potem czytano w dziennikach ówczesnych następujące doniesienie:
„Piszą z Symarkellib: śród rzadkich podróżnych, którzy aż dotąd ośmielili się zwiedzać najwyższe szczyty Kaukazu, cytują nam dwoje nieustraszonych turystów, pana i panią*** którzy wykonali to w miesiącu maju roku bieżącego. Ostatnia z nich, brunetka, kibici kształtnej i znakomitej piękności, była przebrana po męsku, i podzielała wszystkie niebezpieczeństwa tej awanturniczej