wyprawy: przewodnicy nie mogli się nachwalić jej odwagi, zimnej krwi, i wesołości. Utrzymują, że ci niezmordowani podróżni zwrócili się niespodzianie do Petersburga przez bezludne stepy, ażeby jeszcze przybyć na czas i połączyć się z wyprawą morską kapitana Maradoff, której poruczono zbadanie strefy podbiegunowej. Silne protekcje, jakie państwo*** znajdą u Dworu, czynią im nadzieję, że uzyskają żądaną łaskę, i że będą mogli mieć udział w tej niebezpiecznej wyprawie do okolic północnych.
Piszą nam z Hyeres, pod dniem 29 grudnia.
„Nadzwyczajne zjawisko roślinne okazało się niedawno w naszej okolicy. Opowiadano nam o drzewie pomarańczowem, które w obecnej porze roku miało zakwitnąć. Jakoż udaliśmy się stąd o dwie mile, do małej posiadłości leżącej nad brzegiem morza; tu, śród klombu pomarańczowego widzieliśmy, własnemi oczyma widzieli, co się nazywa widzieli; jedno z tych wspaniałych drzew, okryte w całem znaczeniu tego wyrazu gęstemi pączkami i kwieciem i na sto kroków dookoła napełniające powietrze wdzięczną swoją wonią. Sowicie zostaliśmy wynagrodzeni za trudy naszej podróży widokiem tego pięknego zjawiska i uprzejmem przyjęciem państwa Michałostwa***.