Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1045

Ta strona została skorygowana.

— Nie omyliłem się w mych przypuszczeniach, moje dziecko, jesteś uczciwą, godną młodą dziewczyną — rzekł starzec, podając Mariecie rękę.
Przy tej sposobności obalił starzec, czy to przypadkowo czy też umyślnie flaszeczkę z atramentem na list, dopiero co napisany.
— Boże! co za nieszczęście! — zawołała Marieta.
— O, ja niezgrabny! — rzekł starzec. — Lecz nieszczęście nie takie wielkie, a list krótki. Piszę dość prędko, i proszę panienkę tylko o dziesięć minut cierpliwości, aby go znów skopjować, prócz tego jeszcze raz go panience przeczytam, aby jej dać sposobność do poprawki.
— Wybacz pan, że mu sprawiam tyle trudności.
— Tem gorzej dla mnie, przecież jam tu zawinił — odrzekł starzec i rozpoczął list; pisząc, zarazem głośno czytał.
Gdy oddawał się tej nowej pracy, odzywała się w starcu ciężka wewnętrzna walka, a rozdrażniony, nie śmiał spojrzeć w poczciwą twarz stojącej przed nim Mariety.
Młoda dziewczyna nie prosiła o żadne poprawki, a pisarz oddał jej list, pieczętując go przedtem starannie.
— Ile się panu należy — zapytało dziewczę nieśmiało.
— Pięćdziesiąt centimów — odpowiedział starzec — i to ma się rozumieć tylko za jeden list. Za moją niezgrabność jestem sam odpowiedzialny.
— Bardzo pan poczciwy — odrzekło dziewczę, wzruszone rzekomą wspaniałomyślnością pisarza. Po zapłaceniu listu dodała: — pan był taki dobry dla mnie, że go śmiem prosić o jeszcze jednę przysługę.
— Mów, moje dziecko.
— Jeżeli znów będę miała list do napisania, byłoby dla mnie prawie niemożebnem udać się do kogo innego, nie do pana.
— Z chęcią panience zawsze usłużę.
— To nie wszystko, panie, moja matka chrzestna także ani czytać, ani pisać nie umie. Miałam przyjaciółkę,