— Wszak przewidywałem, że ten list bardzo panienkę boleśnie dotknie.
Marieta nic nie odpowiedziała.
— Dziecko moje — mówił starzec dalej — uspokój się, nie drżyj tak, ot napij się wody.
Lecz Marieta nic nie słyszała, patrząc kurczowo przed siebie szeptała:
— O skończyło się! Żadnej nadziei już, to było zanadto szczęścia, szczęście nie dla mnie przeznaczone, jestem, jak moja chrzestna matka. A tłumiąc łkanie dodała z wyrazem, który się nie da opisać:
— Skończyło się!...
— Dziecko — rzekł starzec, mimowoli wzruszany tą cichą rozpaczą — utul się w żalu!
Słowa te obudziły dziewczynę z odrętwienia. Ocierając łzy, rzekła już silniejszym głosem:
— Dziękuję panu.
Potem pozbierała skrzętnie rozrzucone pod stołem kawałki podartego listu. Widząc to starzec rzekł pełen obawy.
— Na co to chować te kawałki, które w panience wzbudzać będą tylko bolesne wspomnienia.
— Grób przyjaciela wywołuje nietylko bolesne, lecz i drogie wspomnienia minionych szczęśliwych chwil.
Włożywszy kawałki w kopertę, schowała je znów za gors i odchodząc rzekła:
— Dziękuję panu za wyświadczoną mi przysługę, dodając nieśmiało: Pomimo, że na list ten żadnej odpowiedzi nie potrzeba, to jednak muszę panu wynagrodzić fatygę.
— A więc dziesięć sous, tak jak za list — przerwał starzec Mariecie i bez najmniejszego wahania przyjął zapłatę, chowając ją z chciwością i mówiąc: — do widzenia, moje dziecko, daj Boże, aby przyszłe nasze spotkanie mniej smutnie wypadło.
— Daj Boże! — odrzekła z rezygnacją Marieta, od-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1061
Ta strona została skorygowana.