— To nie, pani, ile czułam nagle zawrót głowy, to jednakże już przeszło.
— Czy panienka nie życzy sobie, abym ją odprowadziła, — zapytała kobieta serdecznym tonem. — Drżysz jak w febrze, proszę się zeprzeć na mojem ramieniu.
— Dziękuję pani, mieszkam zaraz w bliskości.
— Chętniebym panience była pomocną, proszę być dobrej myśli — z temi słowy oddaliła się dobra kobiecina.
Marieta zupełnie już do siebie przyszła, lecz ból z powodu doznanego zawodu nie mniej jej dokuczał, do tego przyłączyła się jeszcze obawa przed wyrzutami chrzestnej matki, a biedna dziewczyna tak potrzebowała pociechy, albo samotności, która jest czasami najlepszym lekarzem zbolałych serc ludzkich.
Obawiając się wyrzutów chrzestnej matki postanowiła Marieta załagodzić jej gniew, kupując dla niej ćwierć kurczaka i dwa małe pszenne chleby, śpiesząc z tem do domu.
Przed domem, w którym mieszkała, stał elegancki kabrjolet, ona jednak na to nie zważała, tylko wbiegła na piętro, prosząc odźwierną o klucz.
— Klucza nie mam, panno Marieto; pewien pan go ode mnie odebrał.
— Który pan?
— Pan z orderem, i to z prawdziwym orderem, z wstęgą na pięć cali długą, w życiu jeszcze nie widziałam takiej wstęgi przy orderze.
— Ale — mówiła Marieta — ja nie znam nikogo z takim orderem. Bezwątpienia się omylił.
— O nie, panno, pytał mnie się wyraźnie, czy w tym domu nie mieszka Lacombe, kaleka z córką chrzestną. Widzi panienka, że wszelka omyłka jest wykluczoną.
— Nie powiedziała pani temu panu, że moja matka jest cierpiąca i że nikogo przyjmować nie może?
— Naturalnie, moje dziecko, on jednak oświadczył,
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1063
Ta strona została skorygowana.