Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1077

Ta strona została skorygowana.

A gdy starzec jeszcze wątpił, mówił Ludwik dalej:
— Dlaczego miałbym ojca w tym względzie oszukiwać? Wszak mnie ojciec jeszcze nigdy nie widział zasmuconego.
— Bo posiadasz charakter, jak rzadko kto.
— To zależy od okoliczności. Gdybym naprzykład z panem Ramon — tym nędznym dusigroszem musiał żyć, takżebym był nieznośnym i zgryźliwym.
— Ale skąd ta antypatja do biednego człowieka?
— Skąd? Z zemsty, za te pięciodniowe tortury, które przechodziłem w jego domu.
— Tortury?
— Pewnie, że tortury, drogi ojcze, kiedy się jest zmuszonym mieszkać w starym, zapadłym domu, który jest tak ciemny i tak mroźny, że grób wydaje się wobec niego przyjemnem mieszkaniem. W tym wielkim grobie dwie zgryźliwe, wynędzniałe sługi, które jak cienie się poruszają. A jakie obiady, gospodarz zdaje się liczyć każdy kęs, który się do ust podnosi. A córka jego! gdyż ten skąpiec posiada córkę, więc ród jego może nie zaginie. Córka dzieliła przy stole maleńkie porcyjki dla sług, a pozostałe resztki skrzętnie zbierała i zamykała do kredensu. Wszystko to, kochany ojcze, sprawiało, że w pięć minut byłem zupełnie najedzony, pomimo, że się na brak apetytu uskarżać nie mogę. Człowiek bogaty nie powinien być skąpcem, a jeżeli nim jest, to jest obrzydliwym. Jeżeli przeciwnie człowiek biedny udaje majętnego, wtenczas staje się śmiesznym.
— Ludwiku, Ludwiku, skąd ta nagła nieprzyjaźń dla biednego człowieka i jego córki?
— Córki? nie wiem, czy ją zaliczyć do córek można.
— Przecie nie jest wiewiórką?
— Na honor, dobre porównanie!
— E, postradałeś zmysły.
— Ależ, ojcze, jak można nazwać wysoką, wychudłą, kościstą, zgryźliwą istotę, mającą ręce i nogi jak mężczyzna, twarz nie do opisania, a nos, a co za nos! tak