Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1080

Ta strona została skorygowana.

tartemtartem ubraniu? Florestan jednak wziął mnie pomimo oporu z mojej strony do faetonu i zawiózł mnie do kancelarji. Podczas jazdy musiałem mu dać słowo, że go odwiedzę. Jak ojciec osądza takiego człowieka?
— Poszedł za popędem swego dobrego serca. Ja nie dowierzam ludziom, którzy na tak wysokiej stopie żyją. Prócz tego nie jesteś w możności się przyjaźnić z takimi panami.
— Naturalnie, że nie! Obietnicy musiałem jednak dotrzymać i jednej niedzieli byłem u Saint-Herema na śniadaniu. Poczciwiec! Co się tyczy wytworności i śniadania przyjął mnie jak jakiego magnata, a przytem tak serdecznie, jak przyjaciela, jak kolegę szkolnego. Wkrótce potem udał się w podróż i od tego czasu już go nie widziałem.
— Dziwię się, że mi nigdy o tym panu nic nie mówiłeś.
— Bo sobie pomyślałem: ten biedny ojciec, który mnie tak kocha, mógłby być w kłopocie. Dlatego ojcu nie powiedziałem, że raz w życiu moim jak Sardanapal lub jak Lukulus śniadałem.
— Świadczy to tylko na nowo o twojem dobrem sercu i przywiązaniu synowskim. Lecz słuchaj, właśnie do twego szlachetnego serca chcę apelować.
— O co chodzi?
— Chodzi tu o rzecz bardzo ważną, nietylko dla mnie, lecz i dla ciebie.
Twarz starca przybrała uroczysty nastrój, kiedy wymawiał te słowa.
W tej samej chwili portjer wchodząc, zapukał do drzwi.
— Panie Ludwiku — mówił — tu jest list dla pana.
— Dobrze — rzekł Ludwik, odbierając list.
Odźwierny, który nie uważał za stosowne w tej chwili wręczyć Ludwikowi, znany czytelnikowi bilet Komandora, szepnął odchodząc: