pojechali do Dreux, jeżeli my uprzedzimy Ramona, przyjedzie on pojutrze do nas, tak jakeśmy się umówili.
— Ależ ojcze!
— To cię, mój synu, do niczego nie zobowiązuje, a gdy najgorętszemu memu życzeniu nie chcesz zadość uczynić, to niechaj mam chociaż tę satysfakcję, że przebędziesz ze mną kilka dni u Ramona i jego córki. Potem będziesz wolny, możesz czynić, co ci się podoba.
Widząc jednak, że Ludwik zabiera się do wyjścia zawołał:
— Co robisz? Dokąd idziesz?
— Czuję ból głowy i przejdę się cokolwiek po świeżem powietrzu.
— Ale proszę cię, synu — rzekł starzec z niepokojem — jesteś wzburzony po przeczytaniu tego listu; obawiam się o ciebie.
— Ja, ojcze, mnie nic nie dolega. List ten jest bez znaczenia. Migrena mnie męczy, za chwileczkę powrócę — i śpiesznie się oddalił.
Gdy przechodził koło loży odźwiernego, przywołał go tenże do siebie, mówiąc z miną tajemniczą:
— Panie Ludwiku, prosiłem pana, abyś do mnie wstąpił, bo mam coś panu do oddania, panu samemu, proszę zatem wejść.
— Co pan ma dla mnie? — zapytał Ludwik, wchodząc do pomieszkania odźwiernego.
— Tu jest karta, którą mi pewien pan z orderem dla pana oddał, a zajechał przed dom kabrjoletem.
Ludwik odebrał kartę, przystąpił do światła i czytał:
„Komandor de la Miraudiere, 17, ulica Mont-Blanc prosi pana Ludwika Richard na jutro pomiędzy 9 a 10 godziną do siebie, celem wyjawienia mu bardzo ważnej tajemnicy“.
— Komandor de la Miraudiere? Nie znam tego pana! — mówił Ludwik, a obracając kartę w ręku, czytał na stronie odwrotnej następne słowa napisane ołówkiem.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1090
Ta strona została skorygowana.