„Marieta Moreau u pani Lacombe, ulica des Pretres-Saint-Germain-l’Auxerrois“.
W rzeczy samej Komandor napisał był adres Mariety na karcie, a nie uważając, tę samą kartę oddał Ludwikowi.
Zaciekawiony, nie mógł odgadnąć Ludwik, w jakim stosunku mogła pozostawać Marieta z Komandorem.
Po krótkim namyśle zapytał odźwiernego:
— Czy ten pan, oddając tę kartę, nie dał jakiego zlecenia?
— Polecił mi, abym tę kartę panu tylko w nieobecności ojca jego oddał. Na tem musiało mu wiele zależeć — dodał odźwierny — bo dał mi nawet 40 sous na piwo, ażebym zlecenie jego dokładnie wykonał.
— Był to młody czy starszy pan?
— Prawdziwie przystojny mężczyzna, panie Ludwiku; posiadał order i czarne jak smoła wąsy, odziany był jak książę, nie licząc już pysznego kabrjoletu.
Ludwik odszedł zupełnie wzburzony.
Nowy ten wypadek podwoił jego obawy. Teraz już zazdrość zaczynała zapuszczać swe korzenie, a pod jej wpływem zdawały mu się najnierozumniejsze posądzenia potęgowane przesadzoną obawą, być prawdziwemi. Doszedł w swych domysłach nawet tak daleko, iż zaczął uważać Komandora za swego rywala.
W liście swoim prosiła go Marieta, aby nie szukał jej towarzystwa, pisząc, że to mogłoby podkopać jej i matki chrzestnej szczęście. Ileż to razy Marieta o kłótliwem i zgryźliwem usposobieniu swej matki chrzestnej mu opowiadała, i to naprowadziło go na okropną myśl. Może Marieta częściowo z nędzy, częściowo za namową matki, zgodziła się na propozycję tego człowieka, którego kartę mu oddano. Jaki interes on jednak mógł mieć do niego.
Jeżeli zakochanego opanuje zazdrość, wtenczas gubi się w najróżniejszych domysłach i posądzeniach.
Tak też było i z Ludwikiem. W mniemaniu, że jest
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1091
Ta strona została skorygowana.