konferencję w mieszkaniu pańskiem za niewłaściwą, dlatego prosiłem pana do siebie.
— Czy mogę się dowiedzieć, czego pan ode mnie żąda?
— Chcę panu ofiarować moje usługi — odrzekł pan de la Miraudiere przymilająco — gdyż byłbym bardzo szczęśliwym, gdyby pan zechciał powiększyć liczbę moich klientów.
— Ja pańskim klientem? ja... lecz kto pan jesteś?
— Stary żołnierz, rotmistrz pozasłużbowy, brałem udział w dwudziestu wyprawach wojennych, odniosłem dziesięć ran, a obecnie, aby czas przepędzić, załatwiam rozmaite interesy. Jestem w stosunkach z kapitalistami i w kłopotach pośredniczę w interesach młodych panów z arystokracji.
— Nie rozumiem, w jaki sposób pan mógłby mi być pomocnym.
— Jakbym panu mógł usłużyć? I to mnie się pan pyta, który pełnisz funkcje pisarza u notarjusza? Pan przy ojcu ledwie wegetuje, a jesteś odziany jak ostatni nędzarz.
— Mój panie! — zawołał Ludwik, rumieniąc się.
— Przepraszam pana, ale to są fakty, o których z przykrością wspominam. Taki młody człowiek jak pan, powinien wydawać rocznie dwadzieścia pięć tysięcy franków, utrzymywać konie i metresy, słowem powinien prowadzić wesołe życie.
— Panie — zawołał Ludwik, który się pohamować nie mógł z oburzenia. — Czyż pan żartuje? Zwracam panu uwagę, iż nie jestem w usposobieniu, aby kto sobie drwił ze mnie.
— Jestem starym żołnierzem i dałem już dowody odwagi — odrzekł pan de la Miraudiere. — Mówię to panu tylko dlatego, że ma chwilowe rozdrażnienie nie uważam, bo to co panu mam donieść, bardzo pana zdziwi.
— Dlaczego zdziwi, mój panie!
— Tu jest coś, co pana przekona, że mówię szczerze —
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1094
Ta strona została skorygowana.