— Panie! — zawołał lichwiarz — ja nie ścierpię...
— Co? skąd przychodzi ta drażliwa czułość — rzekł pan Saint-Herem, oglądając się zdziwiony. — Co tu zaszło? aha, — już wiem, twoja obecność, mój Ludwiku, uczyniła „drogiego pana Porquin“ tak zarozumiałym. Ażeby raz położyć kres jego kłamstwom i wychwalaniem, powiem ci, że ten pan de la Miraudiere nie był niczem innem, tylko dostawcą armji, jako taki był w ostatniej wojnie aż w Madrycie. Przekonano się jednak, iż rzetelny dostawca dobrze żył na koszt państwa i poproszono go, aby sobie poszukał innego pola oszukiwania. Posłuchał tej rady i pośredniczy teraz lichwiarzom i w wszelkich innych brudnych sprawach. Order złotej ostrogi, który nosi, dostał za wstawieniem się jakiejś pobożnej osoby od papieża w nagrodę za bezczelne oszukaństwa; wreszcie nazywa się pan de la Miraudiere rzeczywiście Porquin; nie miał żadnego pojedynku, gdyż jest tchórzliwy, jak zając a ma taką opinję, że każdy człowiek honoru tylko pogardą albo laską odpowiada na jego wyzwanie.
— Jeżeli pan mnie potrzebuje, to pan zupełnie inaczej mówi — wtrącił przygnębiony lichwiarz.
— Za usługi panu płacę, a że znam go jako wyrafinowanego oszusta, dlatego muszę pana Ludwika, mego przyjaciela, ostrzec.
— To jest wdzięczność za wyświadczone usługi. Odkrywam pańskiemu przyjacielowi tajemnicę wielkiej doniosłości dla niego i...
— Teraz pojmuję, w jakim celu mnie pan odszukał — przerwał Richard sucho. — Wcale nie jestem panu wdzięczny za wyświadczoną mi przysługę, jeżeli to można nazwać przysługą — dodał smutnie.
Lichwiarz nie chcąc tak łatwo puścić swej zdobyczy, zapominając rychło o upokorzeniu, którem go pan de Saint-Herem obrzucił, rzekł, jakby nic nie było zaszło.
— Pan Ludwik Richard mógłby panu wyjawić wa-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1102
Ta strona została skorygowana.